Rok temu rozpoczął się niezwykle piękny rozdział – jednym z wieczornych autobusów linii Tallinn-Tartu przyjechałem do tego ostatniego, aby rozpocząć Erasmusa. Pomimo wcześniej spędzonych kilku tygodni w stolicy Estonii, nie spodziewałem się, że kilka następnych miesięcy będzie tak pięknych i pozostawi tak wspaniałe wspomnienia w mojej pamięci.
Po przyjeździe do Tartu, wszystko było tak wspaniale nowe, niepoznane, niedotknięte, niewidziane…
Przez ostatnie kilka dni czuję to silne uczucie, że właśnie teraz powinienem być w Tartu. Tak silne, że chyba gdybym wyszedł zaraz z domu znalazłbym się na ulicy Raatuse. Powinienem pójść na zajęcia orientacyjne, wybrać się na spacer i zwiedzić miasto – przez park, przez most, przez rynek i uniwersytet, poznać nowych ludzi etc.
Zastanawiam się, jak to wszystko wygląda w tym roku? Czy Tartu wita nowych studentów deszczową czy słoneczną pogodą? Jak wygląda zawieranie pierwszych międzynarodowych znajomości? Kto z kim zamieszka w akademiku? Kto okaże się najbarwniejszą postacią, kto najbardziej zabawną, kto najbardziej imprezową spośród studentów międzynarodowych?
Dużo tych pytań i wszystkie bez odpowiedzi. Wiem, że jak zawsze wspaniałość rzeczy niezapomnianych to także ich niepowtarzalność. Być może gdybym spędził tam jeszcze rok popadłbym w niebezpieczną rutynę? Może. Mam jednak nadzieję wrócić tam jeszcze na jakiś czas.
Poniżej krótki film przygotowany przez ESN Tartu. Kilka ze zdjęć w nim wykorzystanych jest mojego autorstwa (jedno zrobione w Warszawie;), na kilku występuję osobiście.:)
*Heade mõtete linn – Miasto dobrych myśli.