Zbliża się koniec pierwszego semestru na Erasmusie, więc czas na podsumowanie. Czego uczy Erasmus? Erasmus to przede wszystkim ludzie. Dziesiątki, setki studentów z krajów Unii Europejskiej, ale też studenci międzynarodowi ze wschodniej Europy, Azji, Ameryki. Studiując na Erasmusie oprócz tego, co zapewnia uniwersytet, uczymy się otwartości na inne narodowości, kultury, inność itd. I tak oto codziennie „tracę” czas na siestę po posiłku. Erasmus to przełamywanie stereotypów, a tu bezpośredni kontakt jest na wagę złota. Studia za granicą to także poznawanie kultury kraju, w którym uczymy się. Łatwiej np. o praktyczne spojrzenie na problem mniejszości rosyjskiej (różne historie, postawy, opinie), dostrzec przyjazność i zweryfikować stereotypy na temat Estończyków, obiektywnie ocenić jak daleko Estonii do standardów Europy Zachodniej.
Erasmus to także prężnie działająca szkoła językowa. Uczyć się, trenować, odświeżać. Szkoda tylko, że tak mało mam tu kontaktu z estońskim. Paradoks, nieprawdaż? Ale to nic. Drugi semestr. Problem zlokalizowany, będzie lepiej w przyszłym semestrze.
Wspólne zamieszkiwanie, dla tych, którzy nigdy nie mieszkali w akademiku, stanowi wartość samą w sobie. Mnóstwo ludzi, nie trzeba jechać na drugi koniec miasta żeby spotkać się, ale pociągać za sobą pewne minusy (o czym później).
Jest mnóstwo czasu, więc to także okazja do odbyciu kilku podróży, rozwijania swoich zainteresowań lub po prostu można wyszumieć się. A tu życie studenckie kwitnie. Najróżniejsze imprezy – mniej lub bardziej zwariowane, tematyczne, ale i takie które uczą.
Jak bardzo różni się studiowanie na Erasmusie od tego tradycyjnego? Tak, tym że jest łatwiej na pewno (ale uwaga! osoby, które lubią uczyć się znajdą coś dla siebie, oprócz zajęć przeznaczonych dla Erasmusów, są także te o wyższym stopniu trudności). Prezentacje, eseje w ilości dużo większej niż w Polsce (do tej pory 1 esej napisany w Polsce i kilka w Estonii).
Nigdy jednak nie jest tak dobrze, aby wszystko było perfekcyjne. To co stanowi plus, szybko okazać się może minusem. I tak – studia w ramach wymiany, to trochę zamknięcie się na kilka miesięcy w grupie tych samych ludzi, kontakt z miejscowymi studentami jest dosyć ograniczony. Częściej używa się języka angielskiego niż lokalnego. Wspólne mieszkanie może przyprawiać czasem o ból głowy, a stereotypy zamiast zniknąć mogą się potwierdzić.
Pomimo wszystko warto wyjechać, bo Erasmus to przede wszystkim ogromna przygoda, zmiany i nauka!
Żeby nie kończyć akcentem pesymistycznym, życzę Wesołych Świąt!