Już miesiąc jestem z powrotem w Polsce. W tym czasie odpowiedziałem już chyba kilkadziesiąt razy na różne „powrotne” pytania. Jak było? Dlaczego wróciłem? Co dalej? I takie bardziej analityczne. Jak nas tam postrzegają? No właśnie, jak Słowacy widzą Polskę i Polaków?
Różnie. Reakcje na słowa Polska lub Polak można podzielić na te raczej pozytywne i na negatywne.
Pozytywne skojarzenia Słowaków z Polską to przede wszystkim krówki (cukierki), targi w Nowym Targu i Jabłonce oraz niskie ceny (choć to nie zawsze). Do tego można dorzucić Kraków, który dla większości z nich jest symbolem kultury wysokiej. Kiedy jechałem na Słowację właściwie miałem wymazane z pamięci krówki, które były dla mnie melodią lat 90. Okazuje się, że Słowacy mają niemal na ich punkcie obsesję i jedno z pierwszych pytań, na które odpowiadałem brzmiało „Kiedy jedziesz do Polski? Kiedy nam krówki przywieziesz?”
Są ludzie, którzy doceniają naszą bliskość kulturową i są niemal szczęśliwi, że nie muszą gimnastykować umysłu by rozmawiać po angielsku (na Słowacji słabo wygląda znajomość języków obcych) i że pojawia się nadzieja na „dobre picie”. Są też tacy, których pozytywne uczucia względem Polski zostały przywiezione z Wysp Brytyjskich, gdzie ramie w ramie z Polakami pracowali z zakasanymi rękawami (trochę dlatego, że nikt poza Polakami nie zrozumiałby języka słowackiego).
Są nawet tacy, którzy mówią ”wy tam w Polsce macie lepiej, u nas nic nie działa.” Ale to są raczej głosy osób, które miały możliwość zapuścić się daleko na północ od Nowego Targu.
Jest też niestety mnóstwo stereotypów, które szczególnie w ostatnich miesiącach przeżywają swoje odrodzenie. W ostatnim czasie są to przede wszystkim niemal histeryczne ataki na wszelkie polskie produkty (zwłaszcza żywność) – w gazetach regularnie ukazują się artykuły, czym grozi ich spożywanie, a w jednym z tygodników lokalni celebryci i vipy odpowiadały na pytanie „Czy kupujesz polskie badziewie?” Wszystko co wyprodukowane w Polsce wg wielu Słowaków jest tanie i tandetne. Przekłada się to oczywiście na ogólny wizerunek Polski i Polaków.
Kolejny stereotyp mówi o tym, że Polska to kraj biedny i zacofany, w którym ludzie dopiero co zeszli z furmanek. Ogromnym zaskoczeniem była dla mnie lektura felietonu nt. Europy Środkowej w tygodniku .týždeň, którego (czeski) autor rozpoczął od tłumaczenia, że Polacy już nie jeżdżą na furmankach. Chciał oczywiście pokazać, że to już nie to samo co przed laty, ale przy okazji pokazał jak Czechosłowacy postrzegają Polskę.
Z przymrużeniem oka
Są też dosyć zabawne nieporozumienia. Jakiś czas temu pisałem o Janosiku, że sobie go trochę na jakieś 100 lat przywłaszczyliśmy i po dziś dzień wielu myśli, że był nasz. Słowacy o tym wiedzą, a to przewłaszczenie to błąd niewybaczalny. Chociaż sama postać to dosyć wątpliwy bohater to Słowacy z braku wielkich go wybielili i darzą miłością. Z tego też powodu każdy artykuł, program, dyskusja itd. nt. relacji polsko-słowackich kończy się potokiem gorzkich żalów nt. przywłaszczenia Janosika przez Polaków…
Inne z tych mało poważnych zatargów to chociażby typowo sąsiedzkie fochy przy granicy. Chociażby Pieniny podzielone są Dunajcem. Spróbujcie spływu organizowanego po słowackiej stronie – gwarantowane nawet 1,5 godziny opowieści, co w Polsce jest nie tak, jacy kombinatorzy mieszkają na drugim brzegu rzeki i że „oni mogą bezkarnie łowić ryby, a my nie.” Dosyć komiczne, taka przygraniczna wersja „Samych swoich”. Inna kwestia odnośnie gór – nie wspominajcie, że wg historyków to polski etnos ukształtował obraz północnych kresów współczesnej Słowacji.
Ach, i jeszcze jedno. Ludzie w Bratysławie zwykle nie zauważają, że wcale nie mieszkają nad Morzem Śródziemnym i wydaje im się, że w Polsce w porównaniu z ich słoneczną Słowacją jest ciągle zimno, leży śnieg i hasają po nim białe niedźwiedzie.
Skąd to wszystko
Źródeł stereotypów słowackich nt. Polski i Polaków można szukać w wielu miejscach – historia, kompleksy Słowaków i uprzedzenia wobec mniejszości narodowych, problemy wewnętrzne, niska konkurencyjność własnego przemysłu (zwłaszcza spożywczego), niska mobilność.
Z kategorii „historia” czytałem o dwóch źródłach omawianych stereotypów. Pierwsze to XIX w. i przebudzenie narodowe. Słowacki ruch narodowy cechował się rusofilią, która wówczas w dużej mierze oznaczała antypolonizm. Zresztą do dziś można obserwować pewne postawy rusofilskie. Drugie okres, który zaważył na postrzeganiu Polski to druga połowa lat 80. XX w. Wtedy ponoć, kiedy w Polsce półki świeciły pustkami, na tych czechosłowackich można było trochę produktów znaleźć. Z drugiej strony schyłkowy PRL był już na tyle chybotliwy, że była przestrzeń na niezależne myślenia, a w ČSSR nadal panował totalitarny zamordyzm. Stąd ponoć władze w Pradze w obawie przed zarażeniem Czechów i Słowaków polską rewolucją straszyły biedą i chaosem, które miały być jej efektem ubocznym.
Współcześnie to natomiast zalew Słowacji (i Czech) polską produkcją, która skutecznie konkuruje z wyrobami lokalnymi, więc najskuteczniejszą obroną jest atak – medialny. Nie jest to chyba czcze gadanie, bo wielu Słowaków i Czechów przyznaje, że nie wygląda to na nic innego.
Kolejny powód to kwestie polityczne. U naszych południowych sąsiadów jest coraz większy problem z bezrobociem, rosną podatki, więc, aby przysłonić je, szuka się tematów zastępczych. Ostatnio dostaje się mniejszościom, porównuje się z sąsiadami itd. Mentalność wielu Słowaków – wąskie horyzonty, dystans, uprzedzenia wobec obcych (mniejszości) – również odgrywa tutaj dużą rolę, bo jednak to naród o proweniencji chłopskiej, od wieków znajdujący się pod panowaniem sąsiednich potęg i trudno nie wyczuć kompleksów, z którymi będą walczyć jeszcze przez wiele dekad.
Inna sprawa to niska mobilność Słowaków, przywiązanie do swoich domostw i rodzin (wg statystyk ponad 55% młodych Słowaków mieszka z rodzicami i jest to największy odsetek w Europie!). To przekłada się także na to, że dla przeciętnego Słowaka Polska kończy się na targach w Nowym Targu i Jabłonce. Kraków jest już daleko w głębi kraju!
Jest jeszcze czynnik „europejski”. Wielu Słowaków powtarza (często bezmyślnie) za Niemcami, Francuzami czy Brytyjczykami, że polska tania siła robocza zalewa rynki innych krajów. Zaskoczeniem dla mnie była opinia (usłyszana wielokrotnie!), że „wy Polacy jedziecie do Anglii i nie mówicie po angielsku.” W dużej mierze jest to prawda, inna sprawa, że i Słowacy są tą tanią siłą roboczą, która także nie mówi po angielsku (na moje pytanie „a z kim ty się tam zadawałeś/aś” większość odpowiedziała „z Polakami”, na kolejne „a jakiego języka się uczyłeś/aś” odpowiedzi nie zaskakiwały… „polskiego”).
Konfrontując z rzeczywistością
To wszystko można tłumaczyć, starać się zrozumieć, ale przy tym dosyć zadziwiające jest to, że wielu Słowaków jest tak utwierdzonych w swoim przekonaniu o swojej cywilizacyjnej wyższości nad Polską, że nie zauważa swoich zaległości. Wszystkie powyższe zarzuty można odwrócić i zastosować do Słowacji, bo wcale bardzo się nie różnimy: Biedna kuchnia, słabe produkty żywnościowe za sporo wyższe ceny niż w Polsce, wynagrodzenia identyczne, tragiczne drogi, itp.
Z drugiej strony my również wiemy stosunkowo niewiele o Słowacji. Tak jak Słowacy nie zapuszczają się dalej niż do Nowego Targu, tak większość Polaków odwiedzających Słowację pozjeżdża z Chopoka (odmiana słowacka „z Chopka”:)), porozpływa się nad niskimi cenami piwa i to koniec, ale to temat na inny wpis.