Po miesiącu podróżowania, przemierzeniu całych Stanów, pokonaniu tysięcy kilometrów wróciłem do Chicago. Pomimo wszystko lubię to miasto toteż uśmiech zagościł na mojej twarzy jak tylko wysiadłem z autobusu. Teraz siedzę w Millenium Park świecącym pustkami i uśmiechającym się Bramą-chmurą. Promienie jeszcze zaspanego słońca odbijają się od niej nadając jej specyficzny kolor. Dziś mam czas na pożegnanie się z miastem, bo już jutro wieczorem wsiadam w samolot i lecę z powrotem do Polski. Muszę przyznać, że cieszę się z powrotu. Z drugiej jednak strony, po długim czasie, ale spodobało mi się i to miasto, i Stany.
Wielka majówka amerykańska
Nie bardzo miałem okazję, a może to tylko wina czasu lub pośpiechu, ale wspomnieć muszę o moich amerykańskich…