10 marca na Słowacji szykują się przedterminowe wybory parlamentarne. Jak zawsze i (niemal) wszędzie przed wyborami miasta, miasteczka, wsie i każde inne miejsce, gdzie występuje życie w jakiejkolwiek postaci, zostały oklejone billboardami i plakatami.
Słowacja scena polityczna różni się bardzo od polskiej. Wystarczy wspomnieć, że przewiduje się, że do parlamentu wejdzie 5-6 partii, a może i więcej. Trochę jak u nas w latach 90. Największe szanse ma lewicowy/populistyczny „Smer” („Kierunek„) Roberta Fico, który w sondażach osiąga nawet ponad 40%-we poparcie. Dalej są inne partie – chrześcijańscy demokraci z KDH 13%, populistyczne „Zwykli ludzie” 7%, Wolność i Solidarność (SaS) 6%, partie mniejszości węgierskiej – Most-Hid 6% i SMK 5%, nacjonalistyczna SNS 4% i populistyczna „99%” 3%. A do tego dużo, dużo planktonu. Taki rozkład poparcia w dużej mierze spowodowała sprawa akt „Gorila„, o której już co-nieco pisałem.
Jak wygląda kampania? Jak wspomniałem wszystko jest oklejone, a plakaty można znaleźć nawet w pubach. Jest też kiełbasa wyborcza – wczoraj policja otrzymała zgłoszenie dotyczące próby zakupienia głosów od mniejszości romskiej za… kiełbasę! A poniżej krótkie słowackie slajdowisko wyborcze.
Zdaje się, że ci państwo już odchodzą…
…a ci będą rządzić:
i jeszcze kolega:
Ta pani wisi wszędzie:
Trochę populizmu:
Trochę nacjonalizmu w słowackim wydaniu:
Kampania na bogato:
A jak Słowak nie potrzebuje więcej pieniędzy to głosuje sercem:
Miało być tylko po słowacku, a Węgrzy i tak swoje:
Moja ulubiona „99%„, ale chyba należę do „1%”, który ją lubi…
I na koniec ciekawostka. Co się kryje w słowackiej reklamówce wyborczej? Nie ma długopisów, ołówków i smyczy, ale za to są ulotki z napędem 4×4, kalendarzyki i krzyżówka…