Dobrobyt i prawa mniejszości – wywiad z Zsoltem Simonem

Zsolt Simon w trakcie zaprzysiężenia na posła parlamentu słowackiego. Fot. Most-Hid.sk

Zsolt Simon – wiceprzewodniczący partii Most-Híd. W latach 2002-2006 minister rolnictwa w rządzie Mikuláša Dzurindy; w latach 2010-2012 minister rolnictwa, ochrony środowiska i rozwoju regionalnego w rządzie Ivety Radičovej.

 

Most-Híd – partia powstała w 2009 roku, a jej głównym celem jest stworzenie na Słowacji państwa i społeczeństwa multietnicznego i multikulturowego. Nazwa partii składa się dwóch słów oznaczających „most” – w języku słowackim i węgierskim.

 

W ostatnich wyborach partia Most-Híd z jednej strony uzyskała wynik podobny do tego z poprzednich wyborów w 2010 roku, z drugiej strony partia przeszła do opozycji. Czy ostatnie wybory były dla partii sukcesem czy porażką?

Mogę powiedzieć, że nasz wynik jest sukcesem. Należy zauważyć, że kampania była krótka, intensywna i bardzo agresywna [głównie za sprawą tzw. afery „Gorila” – przyp. red.]. Negatywne działania skierowane były przeciwko ugrupowaniom prawicowym, a do tych zalicza się nasza partia. Miarą naszego sukcesu może być chociażby porównanie z innymi prawicowymi partiami, które utraciły nawet po 10 punktów procentowych poparcia.

Nie odczytywałbym również utraty miejsca w rządzie, jako coś negatywnego. Wg mnie społeczeństwo chciało stabilizacji władzy, dlatego głosowało na najsilniejszą partię na scenie politycznej [socjaldemokratyczną – „Smer” – przyp. red.], aby ta utworzyła rząd.  Musimy taki wybór uszanować. Ten rezultat oczywiście może zapewnić stabilne rządy, ale nakłada również wielką odpowiedzialność na partię rządzącą.

Czy wynik osiągnięty przez Most-Híd jest efektem zmęczenia społeczeństwa kłótniami i konfliktami dotyczącymi mniejszości oraz wykorzystywania ich w celach politycznych?

Jest to efekt raczej kłótni oraz afer, w które były zaangażowane pozostałe partie prawicowe. W ciągu ostatnich dwóch lat stosunki pomiędzy słowacką większością a mniejszościami narodowymi były niezłe. Naszym celem jest wzmacnianie współpracy oraz pozytywnego dialogu nie tylko pomiędzy Słowakami i Węgrami, ale pomiędzy wszystkimi narodowościami zamieszkującymi nasz kraj.

Jak więc pana partia chce o to dbać będąc w opozycji? Jakie działania są planowane na następne cztery lata – tak pod względem realizacji misji partii, jak i poprawienia notowań do czasu następnych wyborów?

Nasze działania można podzielić na dwie kategorie. Jesteśmy młodą partią i w krótkim czasie od jej utworzenia dostaliśmy się do parlamentu. Niestety nasze struktury – przede wszystkim regionalne – nie są jeszcze w pełni rozwinięte, dlatego nadrobienie tych zaległości będzie pierwszą z części planu wzmocnienia naszego ugrupowania. Posiadamy całkiem silny elektorat, ale ważne jest też posiadanie w pełni rozwiniętych struktur.

Drugie pole realizacji naszej misji to parlament. Musimy być konstruktywną opozycją, a więc musimy dbać i wspierać rozwój prawa, które będzie gwarantować współpracę pomiędzy mniejszościami. Będziemy również krytyczni wobec działań rządu, które mogą godzić w gospodarkę. Aby Słowacja mogła się rozwijać potrzebujemy dwóch rzeczy – po pierwsze, silnych fundamentów gospodarki; po drugie, zadowolonych ze swojej sytuacji mniejszości. Nie możemy pozwolić, aby ktoś zaczął grać na przykład tzw. kartą narodową [przede wszystkim kwestia obywatelstwa członków mniejszości węgierskiej – przyp. red.], gdyż takie działania odwracałyby uwagę od kwestii naprawdę istotnych, jak rozwój gospodarczy.

Władza w Budapeszcie wyraziła swoje wsparcie dla Partii Węgierskiej Koalicji mówiąc, że jest to jedyne ugrupowanie, które może reprezentować słowackich Węgrów. Co więcej, Most-Híd został określony, jako zagrożenie dla węgierskiej tożsamości i kultury narodowej na Słowacji. Co takie stanowisko oznacza dla Pana partii?

Węgrzy, poza kwestiami dotyczącymi Romów, nie mają problemów z mniejszościami narodowymi, co powoduje, że rząd w Budapeszcie nie jest w stanie zrozumieć sytuacji na Słowacji. Co więcej, węgierski rząd komentując i angażując się w kwestie mniejszości węgierskiej na Słowacji, w Rumunii czy w Chorwacji, stara się odwracać uwagę od istotnych problemów wewnętrznych.

Jak więc wspieranie węgierskiej partii nacjonalistycznej będzie wpływać na relacje pomiędzy Bratysławą a Budapesztem?

Jeśli to wsparcie będzie miało charakter podobnych do działań podejmowanych przez Budapeszt w latach 2007-2010, może to mieć bardzo negatywny wydźwięk w relacjach dwustronnych. Wracając jeszcze do kwestii obywatelstwa mniejszości węgierskiej. Orbán dał możliwość uzyskania obywatelstwa dla Węgrów zamieszkujących Słowację czy Rumunię. Takie działanie miało na celu zdobycie nowych głosów przez Fidesz [partia Viktora Orbána – przyp. red.], ale działanie to przynosi więcej złego niż dobrego samym Węgrom zamieszkującym te kraje.

Nie jest prawdą, że partia Most-Híd jest zagrożeniem dla węgierskiej kultury narodowej na Słowacji. Historia pokazuje, że jest możliwa współpraca pomiędzy naszymi narodami i ta współpraca jest bardzo istotna. W latach 1945-46 ze Słowacji deportowano ok. 100 tys. Węgrów i wszystkich Niemców. Doprowadziło to do ogromnego napięcia pomiędzy Słowakami i Węgrami, ale późniejsza współpraca pomiędzy działaczami z obu grup doprowadziły do ustabilizowania pozycji mniejszości węgierskiej na Słowacji. Rozwijało się węgierskie szkolnictwo, kultura oraz kościół i to wszystko funkcjonowało przez kilka dekad. Jest to przykład tego, że twierdzenia władzy w Budapeszcie są po prostu kłamstwem. Nasza partia nie robi ani więcej, ani mniej niż tylko poszukuje kompromisu w stosunkach pomiędzy grupami narodowościowymi na Słowacji, aby wszystkie mogły kultywować swoją kulturę i tradycję.

Nie tylko tożsamość narodowa, ale również sytuacja finansowa wszystkich grup jest istotna. Według nas osiągnięcie podobnej pozycji ekonomicznej i możliwości przez wszystkie grupy narodowe pozwoli im dbać o swoją tożsamość, kulturę, edukację. Jeśli ktoś chciałby posłać swoje dzieci chociażby do angielskiej szkoły oddalonej o 100 kilometrów, to przy odpowiednio dobrej sytuacji finansowej będzie mógł to zapewnić. Jeśli w danej wsi nie ma szkoły węgierskiej, to rodzina mając odpowiednio dobrą sytuację finansową może posłać dziecko do takiej szkoły w sąsiedniej wsi. Jeśli rodzina nie ma pieniędzy, dziecko będzie uczęszczało do szkoły słowackiej. Jest to elementarny problem w kwestii zachowania tożsamości. Naszym celem jest działanie w kierunku zapewnienia nie tyle danych instytucji w każdym miejscu, ale w kierunku osiągnięcia na tyle dobrej sytuacji materialnej, aby każdego z obywateli było stać na korzystanie z nich bez względu na odległość.

Jeśli więc kluczowym czynnikiem nie jest polityka, a sytuacja finansowa, to mniejszość węgierska jest zakładnikiem stosunków pomiędzy Bratysławą a Budapesztem i sama nie ma interesu w targach politycznych?

Stabilność ekonomiczna bez zagwarantowanych praw mniejszości nie mogłaby być osiągnięta. Te prawa muszą być zapewnione. Te dwa czynniki muszą znajdować się na tym samym poziomie. Problem pojawia się wtedy, kiedy sytuacja ekonomiczna jest na wysokim poziomie, a prawa nie są zagwarantowane, ale także, kiedy mamy do czynienia z sytuacją odwrotną. Wtedy decyzja pozostaje w gestii każdego obywatela – czy będzie wykorzystywał swoje prawa i możliwości, czy nie. Mogę mieć mnóstwo pieniędzy, ale jeśli nie będę miał zagwarantowanych praw nie będę zadowolony ze swojej sytuacji. Przykładem takiej sytuacji są muzułmanie w Zachodniej Europie, gdzie obserwujemy liczne napięcia. Nie jest to w pełni dobry przykład, ponieważ Węgrzy żyli na tych ziemiach od zawsze, a jedyne, co się zmieniało to przebieg granicy.

Czy Budapeszt może mieć negatywny wpływ na interes mniejszości węgierskiej na Słowacji?

Tak. Dwa przykłady. Na początku maja 2010 roku, krótko przed wyborami parlamentarnymi na Słowacji, i tuż po wyborach na Węgrzech, Orbán ogłosił możliwość uzyskania przez słowackich Węgrów węgierskiego obywatelstwa. Wywołało to negatywne emocje, co w rezultacie przyniosło wprowadzenie przez rząd Fico prawa godzącego w interes mniejszości. Gdyby Węgrzy przyjęli ustawę o obywatelstwie miesiąc później, słowackie prawo dotyczące obywatelstwa nigdy nie byłoby wprowadzone. Nasza partia przez długi czas argumentowała konieczność zmiany tego prawa i kiedy parlament miał głosować nad jej poprawieniem, Orbán ogłosił, że wraz z obywatelstwem przyzna prawo do głosowania węgierskiej diasporze. Straciliśmy wówczas 4 głosy z długo budowanego sojuszu i poprawki nie przeszły. Są to najlepsze przykłady negatywnych dla mniejszości węgierskiej efektów działań podejmowanych przez władze w Budapeszcie.

Obie partie nacjonalistyczne – Słowacka Partia Narodowa oraz Partia Węgierskiej Koalicji – w wyniku ostatnich wyborów nie weszły do parlamentu. Czy mają szansę do niego wrócić za cztery lata?

Ostatnie wybory pokazały, że Partia Węgierskiej Koalicji nie jest w stanie zdobyć więcej głosów niż uzyskała, partia ta osiągnęła maksimum swoich możliwości. Słowacka Partia Narodowa straciła natomiast swoją pozycję i zniechęciła wyborców także w wyniku błędów popełnionych jeszcze w czasie rządów w latach 2006-2010. Partii tej brakuje świeżej krwi w wyniku czego systematycznie maleje jej znaczenie. Według mnie, ani SMK, ani SNS nigdy więcej nie dostaną się do parlamentu.

Jak będzie wyglądała polityka Roberta Fico wobec Budapesztu przez najbliższe cztery lata? Z jednej strony relacje jego poprzedniego rządu z Węgrami nie były najlepsze, z drugiej strony w stosunkach pomiędzy państwami nastąpiła poprawa i pewna pragmatyzacja w czasie rządów Ivety Radičovej.

Dlaczego Fico miałby przeciwstawiać się swojemu autorytetowi? Przecież jego działania przypominają to, co robi Orbán – chociażby jeszcze zanim objął władzę zaczął mówić o konieczności zmiany systemu wyborczego. Choć były to głośne zapowiedzi, to nie ma to żadnego znaczenia dla ludzi, przecież nie stworzy to ani jednego miejsca pracy. Natomiast pierwsze efekty reform finansowych będziemy mogli odczuć dopiero w 2017 roku!

… a jak będą wyglądały stosunki pomiędzy państwami?

Według mnie poprawią się. Wydaje mi się, że retoryka Roberta Fico w kwestii węgierskiej będzie dużo łagodniejsza niż w czasie jego poprzednich rządów. Mam również nadzieję, że prawo dotyczące obywatelstwa zostanie poprawione, co powinno przełożyć się na poprawę stosunków pomiędzy państwami. Dużo większym problemem Fica jest obniżenie deficytu budżetowego do 3% w przyszłym roku. Podobny problem ma władza na Węgrzech.

Porozmawiajmy na temat sytuacji mniejszości. Jak sprawy się mają z mniejszością węgierską – gdzie jej prawa są łamane, co musi być jeszcze poprawione?

Prawa mniejszości węgierskiej nie są w pełni przestrzegane. Wydaje mi się jednak, że Fico nie będzie bardzo angażował się w kwestie mniejszości oprócz tych zagadnień, które będą musiały zostać poruszone. Sądzę, że temat mniejszości ożyje tylko w przypadku, kiedy sytuacja gospodarcza kraju byłaby bardzo zła. Dzięki temu, że obie partie nacjonalistyczne są poza parlamentem, kwestie narodowe zeszły na dalszy plan. W parlamencie pozostała tylko Most-Híd, a więc nasza partia, która zabiega tak o współpracę, jak i równy rozwój wszystkich grup społecznych.

Pod względem wielkości, mniejszość romska dorównuje węgierskiej. Pod względem siły politycznej, właściwie nie istnieje. Jak wyglądają prawa polityczne i aktywność polityczna tej mniejszości? Jak wygląda sytuacja socjalna i ekonomiczna tej mniejszości?

Sytuacja mniejszości romskiej jest najlepszym przykładem tego, jak ważne jest, aby prawa mniejszości szły w parze z odpowiednio dobrą sytuacja ekonomiczną. W przypadku Węgrów oba te czynniki znajdują się na mniej więcej tym samym poziomie. W przypadku Romów różnica jest diametralna – mają oni zapewnione prawa mniejszości narodowej, ale bardzo zła sytuacja ekonomiczna nie pozwala im w pełni z nich korzystać. Jedynym rozwiązaniem takiej sytuacji jest znaleźć sposób na poprawienie ich sytuacji ekonomicznej. Można powiedzieć krótko – trzeba dać im pracę, nawet, jeśli miałyby to być państwowe programy zatrudnienia. Romowie nie mają wpojonej etyki pracy i nie da się tego zmienić w krótkim czasie.

Partia Romów na Słowacji uzyskała zaledwie 2 tysiące głosów w ostatnich wyborach. Na kogo więc głosowali Romowie?

W przypadku mniejszości romskiej, wybory są pytaniem o korzyści materialne. Kto w danej chwili jest w stanie przekupić mniejszość, ten otrzyma jej głosy. Do roku 2010 podstawiano prywatne autokary, które dowoziły Romów do punktów wyborczych, były także liczne przypadki płacenia za głosy. Rząd Radičovej spenalizował takie działania, w wyniku czego w ostatnich wyborach głosy Romów nie miały już dużego znaczenia. Romowie zostali w domach.

A więc zaangażowanie polityczne Romów będzie wzrastało wraz z poprawą ich sytuacji materialnej?

Tak. Nie przypadkowo mówi się, że „praca uszlachetnia człowieka.” Jeśli Rom będzie chodził do pracy, będzie miał lepszych lub gorszych kolegów będzie ich w pewien sposób reprezentował i będzie „świecił” przed nimi oczami. Jeśli natomiast w jednej osadzie jest 2000 bezrobotnych, nie ma wśród nich żadnej motywacji i inicjatywy, aby cokolwiek zmienić.