Igraszki słowami

Igraszki słowami

Od jakiegoś czasu sporo czytam (pomijając codzienny szum informacyjny), ale w tym czytelnictwie poruszam się jak po sinusoidzie – raz coś z wyższej półki, raz z niższej. Są tytuły, które wieszczą rychły koniec i odbarwiają świat (nie polecam zaczytywać się w takich, ale jak już trzeba to należy dozować je sobie w tramwajach i kolejkach!), są też takie, które jak dobry przyjaciel mówią „to już było, życie toczy się dalej, głowa do góry!”. Te ostatnie należą do moich ulubionych, bo nie mówią jak żyć odezwami, sloganami, manifestami, ale dają przykład z tego życia wzięty, czasem prozaiczny, a więc życiu najbliższy.

Sycylijskie czarne charaktery

Sycylijskie czarne charaktery

Czasem pod moje sycylijskie drzwi przychodzi czarny, ślepy na jedno oko kot. Może tak czeka i nawołuje, bo kiedyś go zagadnąłem idąc do biura, a może liczy, że otworzy mu ktoś, kto tu wcześniej mieszkał. Na tą drugą opcję wskazuje gwałtowna jego reakcja, kiedy zamieniam się z ludzkiej twarzy w oknie w człowieka w drzwiach. Jeden sus i już jest pod po włosku małym samochodem, który stale parkuje przed moim progiem.

Ależ u nas czysto!

Ależ u nas czysto!

Wreszcie przyszła wiosna i poodkrywała skarby. A jest ich dużo, wiadomo – bogacimy się na potęgę. Z tej też okazji i dla odmiany, napiszę o śmieciach i o ekologii, ale nie wielkiej i wizjonerskiej, tylko takiej zwykłej, „codziennej”.

Na rozpoczęcie tygodnia

Na rozpoczęcie tygodnia

stoi warszawa zakorkowana
huczy i dyszy z samego rana
samochód na torach ulice zamknięte
ot i zabawy mi niepojęte
do pracy spieszą tu całe miliony
ale tylko kto zdąży będzie zbawiony
bo w pracy serio to nie przelewki
nieco się spóźnisz i lecą kurewki

(to ostatnie to żart, spóźnianie się jest niemal zapisane w mojej umowie)

Urodzinowy

Urodzinowy

z podkarpacia
do monachium
jedzie jadzia pełna strachu
zbiera rzeczy
toczy boje
by mieszkanie mieć już swoje
ale hola! chwila jeszcze
przecież to dopiero wrzesień
a we wrześniu
o cię proszę!
jagna rośnie już 22 wiosnę
wódki dużo
kwiatów pełno
to imprezy będzie sedno!

Zbrojenia

Codziennie, o poranku, Tallinn się zbroi. Tysiące pustych butelek odmaszerowuje na spoczynek. Zastępują je pełni energii nowi wartownicy ludzkich radości i szaleństwa. Dojeżdżają pancernymi wozami, które odchodzą zaraz po odgięciu lusterek. Wybija dziewiąta. Nadchodzą spragnieni orędownicy dobrej zabawy. Przemierzają kilometry starych ulic, na które zerkają z góry ciemne okna. Nie pozostawiają śladów na pamiętających przedziwne historie kamienicach. Zachodzi słońce. O, i już wschodzi. Idą spać. Czas na zbrojenia.

Svetlana

Svetlana

bills, fees and invoices
i am falling in love
your name boldly typed
on white pages of your history

every month reminder
feeds starving mail box

i would love to have a crash on you
but please
do not crash while i am thinking about you

you there
in the air
take care
of your bills and yourself

Magiczny poniedziałek

Magiczny poniedziałek

Poniedziałek to taki dzień tygodnia, w którym czekam na wiadomość. Oczekuję listu, który wniósłby coś ciekawego, niezwykłego do mojego życia. Coś o czym myślałbym przez następnych 7 dni, aż do następnego poniedziałku.

Pudełko na głupotki

Pudełko na głupotki

„Niektórzy ludzie mają pociąg do zbierania osobliwości kosztowniejszych lub mniej kosztownych, na jakie kogo stać. Ja także posiadam zbiorek, lecz skromny, jak zwykle w początkach.” Bolesław Prus, „Kamizelka”.

Powoli i bez słowa

Powoli i bez słowa

Stereotypowy Estończyk jest małomówny, a w jego życiu wszystko dzieje się powoli. Czy to prawda? Po części tak, po części nie. Jak wszędzie na świecie spotykamy różnych ludzi, różne zachowania. Zależy od miejsca, czasu, okoliczności. Im dłużej jestem w Estonii, tym bardziej przekonuję się, że ów stereotyp ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Ot, choćby taka sytuacja jakiś czas temu. W poszukiwaniu wypożyczalni rowerów w Tartu, wsiedliśmy do autobusu. Nie bardzo wiedzieliśmy dokąd dokładnie autobus jedzie, nie wiedzieliśmy, na którym przystanku