Kilka lat temu spędziłem semestr studiów w Chicago. Po zimie w depresyjnym „wietrznym mieście”, nie było siły, która powstrzymałaby mnie przed wyruszeniem w drogę. Za nieco ponad 400 dolarów kupiłem 30-dniowy „Discovery pass” na Greyhounda, spakowałem się i ruszyłem przed siebie. Bez konkretnego planu – każdy kolejny krok wyznaczałem sobie odbierając bilet na kolejny odcinek trasy.
O Stanach Zjednoczonych wiele słyszymy i wiele sobie wyobrażamy. Czy jednak wszystkie te historie są prawdziwe? Aby poznać i zrozumieć kulturę amerykańską – taką jaka jest w rzeczywistości, nie z opowiadań – wybrałem się na kilka miesięcy na drugą stronę Atlantyku. Najpierw spędziłem cztery miesiące studiując na jednej z chicagowskich uczelni, a później miesiąc przemierzając ten ogromny kraj – od wybrzeża do wybrzeża.
Nie bardzo miałem okazję, a może to tylko wina czasu lub pośpiechu, ale wspomnieć muszę o moich amerykańskich podróżach i powrocie do Polski.
Po czterech miesiącach spędzonych w Chicago postanowiłem wybrać się na rekordowo długą majówkę – na cały miesiąc. Wybrałem najtańszy środek transportu – autobus. Ci, którzy mieli okazję podróżować po Stanach Zjednoczonych zapewne wiedzą z czym to się wiąże. Poznałem mnóstwo ludzi – w większości dosyć specyficzne postacie. Dobrze czy źle? I dobrze, i źle. Po pewnym czasie byłem zmęczony odpowiadaniem na prośby o pieniądze, rozmowy o najdziwniejszych rzeczach, ale pomogło mi to wyrobić sobie pełny obraz USA.
Po miesiącu podróżowania, przemierzeniu całych Stanów, pokonaniu tysięcy kilometrów wróciłem do Chicago. Pomimo wszystko lubię to miasto toteż uśmiech zagościł na mojej twarzy jak tylko wysiadłem z autobusu. Teraz siedzę w Millenium Park świecącym pustkami i uśmiechającym się Bramą-chmurą. Promienie jeszcze zaspanego słońca odbijają się od niej nadając jej specyficzny kolor. Dziś mam czas na pożegnanie się z miastem, bo już jutro wieczorem wsiadam w samolot i lecę z powrotem do Polski. Muszę przyznać, że cieszę się z powrotu. Z
To już niemal koniec mojej wyprawy i całego pobytu w USA. Ostatnich kilka dni spędziłem w Seattle, gdzie odwiedziłem Saschę. Seattle to wspaniałe miasto, położone w niezwykle pięknym miejscu. Góry, morze, lasy. Jeszcze bardziej podobało mi się w San Francisco. To miasto to coś niezwykłego. Myślę, że jest nawet ciekawsze od Nowego Jorku. To też ostatnie dni w autobusach pełnych dziwaków, byłych kryminalistów, samotnych matek i najróżniejszego elementu. Za dwa dni będę w Chicago. Może jakaś impreza przytrafi się i
Częścią Parku Kapitolińskiego w Sacramento jest Międzynarodowy Ogród Róż Światowego Pokoju. Osobliwa nazwa. Taki oto wiersz popełniłem wypoczywając w Parku Pokoju.
Jakiś czas temu obejrzałem film „Everything is Illuminated” (2005) w reżyserii Lieva Schreibera. Główny bohater, Alex, przyjeżdża na Ukrainę w poszukiwaniu śladów swojej historii. Kraj przodków, co prawda słoneczny i kwitnący kryje na swojej ziemi pamiątki dawnych czasów.
I am here, in Chicago, for three months now. I feel like I owe the city of Chicago this note. There are as many things to say about Chicago as big this city is.
Living in a country like Poland – with so short and long period of the last 20-something years same time, makes about places over the border or over the sea as the promised land. The West, including the USA, was always this heaven on Earth for many people.